ciekawostkikontaktlinki

Baju, baju - czyli legendy związne z Męciną


           Wszyscy lubimy barwne opowieści, zwłaszcza te, które dotyczą znanych ludzi, miejsc, które są nam bliskie i w ogóle przeszłości otulonej mrokiem tajemnicy. Chyba od zawsze człowiek usiłował sobie tłumaczyć to, czego nic rozumiał, a co go fascynowało. Tak powstały baśnie ,mity, legendy i ludowe podania czyli opowieści, których treść stanowi jakieś zdarzenie związane z danym rejonem. Męcina też ma swoje legendy przekazywane w różnorodnych wersjach. Oto kilka z nich:
DLACZEGO MĘCINA?
ZAMCZYSKO
SKARB WYDŻGI
JAWORZ
TAJEMNICZA JASKINIA
FOLWARK NA BOBRÓWCE
KOWAL
KAMIEŃ

DLACZEGO MĘCINA ?
          W zamierzchłych czasach, kiedy jeszcze w tych stronach osady ludzkie nie miały nazw, na prawym brzegu rzek! zwanej Dunajcem, grasował straszny rabuś. Nie przepuścił żadnemu gospodarzowi. Kradł bydło, ubranie. Bywało, że broniących swego dobytku zabijał. Gdy już nie miał co kraść tamtejszym ludziom, postanowił przeprawić się na drugą stronę rzeki. Pod osłoną nocy trafił na siedzibę krzepkiego, rosłego chłopa, którego zwano Marcinem. Ten to Marcin nie tylko nie dal się okraść, ale złapał zuchwałego złodziejaszka, związał go, a rano zwołał okoliczną ludność, by ogłosić, że rabuć został pojmany i nic bądzic już więcej nikomu zagrażał. Wtedy wdziączni mieszkańcy na cześć swego wybawiciela nazwali sioło Marcinkowicami. Zebrała się też starszyzna w celu ustalenia pokuty dla złodzieja. Postanowiono go ukarać przykładnie. W obawie, żeby nic uciekł, prowadzono związanego w asyście gromady uzbrojonych ludzi. Ponieważ był to niecodzienny orszak, okoliczna ludność wyległa na trakt, by napatrzeć się zbójcy i dać mu nauczkę. Można było w skazańca rzucać kamieniami, popychać, wykrzykiwać winy. Po kilkugodzinnej wędrówce rabuś był tak zmęczony. Że rzucił się na klęczki, błagając o przebaczenie i litość. Wkrótce potem miejscu temu nadano miano Klęczan. Na nic jednak zdały sią prośby zbója. Rozkazano mu iść dalej. Uszedł zaledwie kilka kilometrów, gdy nagle drogę zastąpiły mu ogromne kłody drzew, staczające się z góry Chełm. Stąd powstała nazwa Kłodne. Prawdziwe tortury czekały nieszczęśnika w kolejnej osadzie, gdzie męczono go okrutnie. To było w Męcinie. Na kolejnym postoju urzędowy pisarz spisał dokładnie jego winy i wyznaczono rozbójnikowi karę. Miejsce, gdzie tego dokonano, nazwano potem Pisurzową. W następnej miejscowości pozbawiono winowajcę życia. I tak od mordu powstała Mordarka. Ta prosta opowieść wyjaśnia pochodzenie nazw miejscowości na trasie z Nowego Sącza po Mordarkę.
ZAMCZYSKO
W odległych czasach doliną Smolnika ze wschodu przesuwały się ludy pasterskie. Słowianie czuli się coraz bardziej zagrożeni, powstało państwo Wiślan. W tych czasach miejscowi kornesowie przy bardziej ucząszczanych szlakach zakładali niewielkie zameczki obronne. Nie były to imponujące budowle; składały się z ziemnego wału, ostrokołu i kilku drewnianych budynków wewnątrz palisady. Kilka wieków udało się miejscowej załodze przetrwać. Nie niepokojeni pierwszymi napadami wojsk tatarskich, z dala od głównych szlaków, doskonalili sztukę uprawy roli. W XII wielu nagły najazd tatarski spowodował panikę w grodzie. Od stuleci nie używany system alarmowy działał z opóźnieniem. W ostatniej chwili dotarł do bram zamku goniec i włościanie zdołali ukryć się w lesie. Prawie bezbronny gród padł błyskawicznie. Nawała tatarska przeszła, a ludność wróciła do uprawiania ziemi i hodowli zwierząt gospodarskich. Zamek pozostał pusty i popadł w ruinę. Do dziś przetrwała nazwa "Zamczysko". Niektórzy miejscowi ludzie są przekonani, że głęboko pod ziemią są lochy, gdzie mogą być ukryte skarby. Dzieci szkolne lubią wspinać się na stromą górkę w pobliżu Smolnika. Mocno tupią nogami na wierzchołku wzniesienia, bo ponoć słychać odgłosy z głębi ziemi świadczące o tym, że lochy są, a może i skarby w skalistych podziemiach? Pewne jest to, że w pobliżu zamczyska znaleziono ślady dwóch cmentarzysk urnowych i monetę z czasów rzymskich
SAKRB WYDŻGI
W zamierzchłych czasach żył sobie hrabia o imieniu Wydżga . Jako właściciel ziemski posiadał wielki majątek, do niego prawdopodobnie należała także Męcina. Wydżga był bardzo złym człowiekiem, a co najgorsze krzyżackim szpiegiem. Hrabia nic chciał się z nikim dzielić swoim skarbem, toteż pewnego dnia udał się do lasu bukowego, aby go zakopać. Szedł za nim diabeł. Kiedy bogacz zakopywał swój dobytek i przykrywał wielkim kamieniem, demon cały czas go obserwował. Gdy Wydżga poszedł, szatan odcisnął łapę na miejscu, gdzie znajdował sią W Kłodncm, w lesie ponoć do dziś znajduje się kamień z odciśniętą łapą diabła.
JAWORZ
Najwyższym wzniesieniem w Męcinie jest góra Jaworz, która liczy 921 m n.p.m. Jej nazwa pochodzi od jaworów, które tam licznie występują i od nazwiska dziedzica- Jawora. Kiedyś, dawno, na szczycie góry Jaworz stał olbrzymi zamek zbudowany z kamienia, jego właściciel słynął w okolicy z wielkich bogactw i zamiłowania do hulanek. Razem z równie bogatymi sąsiadami urządzał huczne zabawy i uczty. Chłopi nie lubili dziedzica- Jawora, bo był okrutny i bardzo chciwy. Pewnego kwietniowego dnia, w Wielki Piątek, znów na Jaworz zjeżdżali licznie od rana panowie. Gdy ludzie szli do kościoła na wielkopiątkowe nabożeństwo, góra huczała od zabawy. W kościele trwało jeszcze nabożeństwo, gdy ludzie usłyszeli wielki huk. Kiedy wyszli z kościoła, zobaczyli ogromną chmurę pyłu nad Jaworzem. To zamek zapadł siąę pod ziemię. Tak zginął dziedzic i jego kompani, którzy nie uszanowali pamiątki Śmierci Chrystusa. Dzisiaj w tym miejscu leżą wielkie głazy. Obok jednego z nich można odnaleźć wejście do lochów zniszczonego zamczyska. Wielu było śmiałków, którzy usiłowali odnależć ukryty w podziemiach skarb, ale nikomu się to nie udało, ponieważ gaśnic tam każde światło. Podobno wpuszczono tam kiedyś kozę, która wyszła dopiero w okolicach Rożnowa, ale była zupełnie bez sierści. Dzisiaj każda wycieczka na Jaworz stara się odnaleźć miejsce, gdzie stal zamek Jawora. Łatwo je rozpoznać, bo wśród drzew leżą wielkie kamienie jakby porozrzucane na przestrzeni kilkunastu metrów. Jest tam również skalisty otwór. Najbardziej odważni próbują tam wejść, ale czujne oko pedagoga zwykle śmiałkowi udaremnia taką próbę, żeby nie było jak z tą kozą.
TAJEMNICZA JASKINIA
Dawno, dawno temu. gdy jeszcze przez Męcinę przechodziły szlaki handlowe, łączące Morze Bałtyckie i Węgry, na drogach grasowali zbójnicy. Mieszkali oni w górach pasma Łososińskicgo. Ich głównym zajęciem było napadanie na kupców i rabowanie towarów. Swoje łupy chowali w jaskiniach. Pewnego dnia, gdy szli po kolejną zdobycz, ich pies skręcił na inną ścieżkę, która wiodła prze las. Zbójnicy postanowili iść za nim. Gdy doszli pod Jaworz, zobaczyli wielką jaskinię. Obejrzawszy ją dokładnie stwierdzili, że jest to doskonała kryjówka na ich zdobycze. Jaskinia była ciemna i długa, bo kończyła się dopiero w Mordarcc. Po dokładnym zbadaniu nowej kryjówki, wyruszyli na szlak. Tym razem jeden z kupców nic chciał oddać towaru, więc zbójnicy go zabili. Zdobyty łup zanieśli do nowej jaskini. Gdy weszli do środka i zaczęł! świętować, strop jaskini zatrzeszczał groźnie. Przerażeni zaczęli krzyczeć, ale to spowodowało całkowite zawalenie się jaskini. Zbójnicy nie zdążyli uciec. Według niektórych ludzi to zwykła legenda, ale inni uważają że to prawda , ponieważ w jaskini do dziś pozostała szczelina przez którą nikt nie może przejść.
FOLWARK NA BOBRÓWCE
Przed pierwszą wojną światową dziedzicami w folwarku Bobrówka byli państwo Domagalscy. Pani Maria Domagalska była osobą światłą; uczyła miejscowe dziewcząt a prowadzenia gospodarstwa domowego, robót gospodarstwa domowego, robót ręcznych i haftu. Dziedzic prowadził wzorcową gospodarkę. Pewnego dnia, gdy zwożono z pola ostatnie snopy zboża, nagle zaniosło się na burzę. Już tylko jeden, ostatni wóz ładowany był w polu, kiedy rozpoczęła się ulewa. "Niech to piorun strzeli "-krzyknął dziedzic. W tym momencie z nieba spadła tylko jeden piorun i spali! wszystkie budynki gospodarcze. Domagalscy sprzedali folwark. którego nie byli w stanie odbudować i wyjechali do miasta. Z folwarku pozostał budynek mieszkalny, jako przestroga, by ludzie pamiętali jak wielką moc może mieć słowo.
KOWAL
Dawno temu była kuźnia, która stała w pobliżu kamieniołomu. W tej kuźni żył kowal. Był on poganinem i nic chodzi! do kościoła. Pewnego razu przyszedł do kowala chłop, żeby zrobić mu podkowy dla konia. Gdy kowal kuł, chłop ujrzał w iskrach odbicie diabła. Tak się przestraszył, że zemdlał. Kilka dni później kowal zachorował na nieuleczalną chorobę, ale nie mógł umrzeć Ludzie mówili, że diabeł trzymał go przy życiu. Potem kowal gdzieś znikł. Do dzisiaj w miejscu, gdzie stała kuźnia, w nocy słychać, jak ktoś kuje.
KAMIEŃ
U stóp Jaworza, po stronic Stankowcj. znajduje się wilki głaz. Ma on magiczną moc. Gdyby ktoś go poruszył, woda zalałaby Łososinę, Stańkową i Męcinę. Na dowód tego ze środka głazu wypływa "Wieczne źródełko" czystej wody.
Legenda to opowieść fantastyczna łącząca zwykle prawdę ze zmyślaniem ,powstaje samorzutnie lub jest świadomie konstruowania. Swoją legendę ma wiele miast, najbardziej znane to: Legenda o Warsie i Sawie, Legenda o smoku wawelskim itd. Męcina miała również swoją legendę, jednak nieco zapomnianą. Pokusiłam się, aby ją odtworzyć. Udało się to dzięki kilku starszym osobom. Ponieważ w legendzie są wymieniane również inne miejscowości, zapytałam kilka osób z Mordarki, Pisarzowej, Chomranic, Marcinkowic, czy znają jakieś legendy o swojej miejscowości i okazało się, że legenda ma kilka wersji, a przebieg akcji uzależniony zapewnię od fantazji i wyobraźni opowiadającego i miejscowości, w której mieszkał. I - bardziej znana- Mordarka, Pisarzowa i Męcina. II - Chomranice, Marcinkowice i Męcina. Wersja l Było to bardzo, bardzo dawno temu w czasach "niepamiętnych" nawet przez najstarszych mieszkańców Męciny. W okolicę Nowego Sącza przybył nie wiadomo skąd, Marcin ze swoją drużyną. Ów Marcin przez swoich kompanów dla wesołości Marcinkiem zwanym ze względu na potężną budowę ciała i pięści jak bochny chleba. Zbudował Marcin grodzisko potężne z przepastnymi lochami. Miejscowość od imienia budowniczego grodu zwano Marcinkowicami. W lochach grodziska Marcin gromadził skarby, które zdobywał napadając na kupców podążających od Węgier przez Sącz do Krakowa i odwrotnie. Łupił też barki wiozące Dunajcem z Łącka suszone śliwki do Gdańska, a z Gdańska zamorskie przyprawy i sukno. Marcin nie popuszczał również swoim poddanym łupiąc ich bezlitośnie, dlatego skarbów przybywało i przybywało. Wejście do skarbca znał tylko Marcin i oprócz niego nikt tam nie miał wstępu. Skarby owiane mgiełką tajemnicy w oczach poddanych urosły do niebotycznych rozmiarów. Wieść o owych skarbach dotarła aż do zbójców, którzy postanowili, aby co nieco uszczknąć z Marcinkowego bogactwa. Przybyli więc do Marcinkowic, podając się za zbójników tatrzańskich i podstępem złapali niespodziewającego się napaści Marcina. Mimo męczarni, jakie zabójcy zgotowali poddanym Marcina, nie dowiedzieli się jak dostał się do lochów, bo ci sami o wejściu nie wiedzieli. Zbójcy postanowili tedy samego Marcina zaprowadzić do Nowego Targu, aby tam wymusić na nim zeznanie. Prowadzili go gościńcem, a Marcin "sadził" duże kroki tak, że zbójcy nie mogli za nim nadążyć, a on jeszcze sobie z nich drwił . Zbójcy kazali wtedy Marcinowi iść na kolanach czyli inaczej na klęczkach, a mijana właśnie miejscowość została nazwana Klęczany. Prowadzili Marcina dalej, ale zaczęli się między sobą buntować, że co to znaczy, aby ich tylu nie dało rady jednemu Marcinowi, postanowili Marcina więc trochę pomęczyć, aby skruszyć jego opór. Wymyślali różne męczarnie, a od tego męczenia mijającą miejscowość nazwano Męciną. Ponieważ od różnorodnych tortur Marcin opadł z sił, zażądał pisarza, aby jego zeznania zapisał. Mijaną właśnie miejscowość król podarował swojemu nadwornemu pisarzowi w nagrodę za dobrze pisane pisma do ówczesnych władców innych krajów. Zaczęto tedy szukać owego pisarza. Znaleziono dworek, a na bramie widniała tablica, na której namalowana była gęś niosąca pióro w dziobie. W dziobie, kiedy lud był niepiśmienny mowa obrazów była jedynym źródłem informacji. Ta miejscowość to właśnie Pisarzowa, a gęś z piórem w dziobie to jej herb. Pisarz przez prawie pół dnia spisywał wskazówki Marcina, jak trafić do skarbca, za którą skałą i co ominąć, aby wreszcie trafić do celu. Kiedy "drogowskaz" był gotowy, zbójnicy zamordowali Marcina a miejscowość, w której się to stało, nosi nazwę Mordarka. Zbójcy wrócili do grodziska w Marcinkowicach, ale do skarbów nie dotarli, ponieważ Marcin tak wymotał "drogowskaz", że co ruszyli do lochów, wychodzili nad brzegiem Dunajca. Co w tej legendzie jest prawdziwe? Prawdziwe są nazwy miejscowości: Marcinkowice, Klęczany, Męcina, Pisarzowa, Mordarka. Prawdziwa jest istniejąca do dziś góra zwana grodziskiem, gdzie ponoć mieszkał Marcin w Marcinkowicach. Prowadzone tam wykopaliska potwierdziły istniejące grodzisko, a skarby Marcina pewno leżą do dzisiaj gdzieś tam w lochach pilnowane przez duszki skarbniki. Ciąg dalszy w następnym numerze "Skibowego Kamienia".
GAMI

Wszystkie legendy zosytały zaczerpnięte z gazetki parafialnej "Skibowy Kamień"


Główna | Ciekawostki | Zdjęcia | Zabytki | Agroturystyka | Komunikacja | Wydarzenia | Adresy |
wszelkie prawa zastrzezone 2008 | Kontakt |